All you need is LAF!

Data:

Minęła 12. edycja Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu, gdzie, po raz trzeci mogłam gościć dwa tygodnie. Kto jeszcze LAFu nie zna, nie wie co traci. A traci coś więcej niż dobre kino i festiwalową atmosferę. Traci niesamowite wakacyjne przeżycia, piękno okolicznego Roztaczańskiego Parku Przyrody i wspomnienia, od których jeszcze dzisiaj jestem pijana.




Letnia Akademia Filmowa powstała w 1999 roku, zapoczątkowana przez Jego Magnificencję Rektora Piotra Kotowskiego, postać dobrze znaną w gronie filmowych krytyków, który uczynił z małej mieściny istne centrum festiwalowe. Co roku Zwierzyniec zamieniany jest w tętniące życiem i filmem miasteczko, które przyjmuje setki, a być może tysiące kinomanów z całej Polski, jak i zza granicy. Bliskość ukraińskiej strony skutkuje oryginalną kulturą jaką można tu spotkać, a położenie w centrum wschodu Polski obfituje w niezapomniane wycieczki do Zamościa, Lublina i okolicznych wsi.



Ale nie o tym miało być. W końcu to festiwal filmowy. W tym roku LAF miał do zaoferowania wiele, tyle samo do stracenia. Filmy zostały sprowadzone zarówno z Rosji, z Afryki, z Polski, czy też z Litwy. Były produkcje amerykańskie, jak i węgierskie. 'Wszystko i nic' powiedzieliby krytycy. Ale organizatorzy robią tak co roku, aby wybredny widz sam mógł zdecydować jaki film chce obejrzeć. I dzięki temu ma do wyboru 7 projekcji dziennie w czterech kinach przez 10 dni, uroczyste otwarcie i zamknięcie festiwalu z niespodzianką przygotowywaną co roku, konkurs prelegentów i prelekcje przed filmami, a po projekcjach spotkania z autorami filmów. Dla każdego coś dobrego. Wieczorem, wszyscy wspólnie spotykają się na koncercie, gdzie bawią się do białego rana. I tak przez 10 pięknych, sierpniowych dni [w tym roku 11!] i nocy.



Osobiście, największe wrażenie zrobił na mnie w tym roku blok nowych polskich filmów, puszczany wieczorami w kinie Skarb [jedynym prawdziwym kinie, stojącym w mieście]. "Dwa ognie" odbiły się ciężkich echem po sali projekcyjnej i na długo zapadły w mojej pamięci, a świetna rola Popławskiej nadal wzbudza we mnie niesamowite emocje.
Dokumenty, fabuły, fikcje, kostiumowe, thrillery, sensacje. Wszystko czego filmowa dusza zapragnie.

Spotkajmy się za rok w Zwierzyńcu i pamiętajcie - LAF is all you need.

Zwiastun:

Dokładnie tak - LAF is all you need. Jeśli chodzi o polskie filmy, to zabrakło mi "Róży", "Ki" i "Lęku wysokości". A taką miałam nadzieję, że uda mi się je obejrzeć bez czekania na regularną dystrybucję! Ale bardzo cieszę się z obejrzenia filmówA. Sikory. Poza tym dużo radości sprawił mi cykl filmów Tinto Brassa. Kicz straszliwy, ale reakcje widzów - nieocenione, zwłaszcza na "Zrób to dobrze" :) Na cykle o weselach i przemijaniu nie zwracałam większej uwagi, dużo bardziej podobał mi się temat, który pojawił się 3 lata temu - filmy o Romach. Chociaż tak naprawdę moim faworytem pozostaje niezmiennie - "Misterium stołu", czyli filmy o jedzeniu, z "Wielkim żarciem" na koniec :) A w tym roku warto było dać szansę "Syberiadzie" z monumentalną "Syberiadą" na czele i wstrząsającym "Chodorkowskim" (cholera, już nie mieli gdzie go zesłać).

O taak, "Ki" również mi zabrakło. Film chodził mi po głowie od kilku festiwalu, ale ciągle coś mi wypadało. Jeśli chodzi o Sikorę bardzo chciałam zobaczyć 'Ewę', ale byłam wtedy 'na służbie' i nie dałam rady.. Swoją drogą jak byłaś na "Syberiadzie" tzn że gościłaś w moim kinie :D Kto wie, może to nawet ja wpuszczałam CIę na salę ^^

Dodaj komentarz